Nietypowość wyszukanych przeze mnie autoportretów to oczywiście mój punkt widzenia. Zapewne można ich znaleźć więcej i dziwaczniejszych.
Nazywam te obrazy autoportretami, chociaż większość z nich nimi nie jest i ma własne tytuły.
Ale nazwy mają swoje indywidualne życie przy obrazach - czasami nadaje je autor, czasami właściciel, innym razem jakiś marszand, po to, by zaraz pojawił się alternatywny tytuł.
Początkowo nie czułam się z tym dobrze. Komfortową dla mnie sytuacją jest świadomość, że dana rzecz "się nazywa". Nadanie imienia oswaja.
Kiedy więc widziałam pracę, o której myślałam, że ją znam i pojawił się inny tytuł, byłam rozczarowana: czy to ja źle zapamiętałam, czy ktoś tu się pomylił.
Teraz już tym się nie przejmuję, podobnie jak faktem, że dany obraz może być przez samego autora powielany i różnić się detalami od tego, który gdzieś indziej oglądałam.
Dziś nadal poruszam się w kręgu rozpoznawalnych postaci.
4. Caravaggio
Mistrz
malarstwa barokowego sportretował siebie w scenie religijnej:
Dawid, praprzodek
Chrystusa, powalił Goliata, wielkiego Filistyna, kamieniem z procy, a następnie
odciął mu głowę.
Straszna jest ta głowa z twarzą Caravaggia, gasnące oczy, ale
jeszcze żywy krzyk. Wyłania się z czerni jak zło ze ściągniętymi, mocno
zarysowanymi brwiami. To się może stać koszmarem nocnym.
Malarz, który swoimi ostrymi kontrastami światła i cienia rozbił harmonijny ład sztuki renesansu, wyłuskał tę głowę z cienia nagle, oświecił na moment i pozostawił z tym błyskiem, każąc pracować wyobraźni, dopowiadać sobie, "co jest za" .
Więcej światła rzucił
malarz na drobnego Dawida - triumfatora. Tylko że zwycięstwo okupione jest
smutkiem - tak to widzę. Wyraz twarzy młodego Dawida mówi do mnie:
"Dlaczego musiałem to zrobić?" Zabójstwo pozostanie zabójstwem.
Caravaggio zabił w bójce mężczyznę i uciekł z Rzymu. Niektórzy twierdzą, że tym
obrazem chciał wybłagać ułaskawienie u kardynała Scipione Borghese, któremu
przesłał dzieło. Może to potępienie własnego czynu i wymierzenie sobie
symbolicznej kary?
Ułaskawienie przyszło, ale trzy dni po śmierci malarza.
![]() | |||
| Caravaggio, wł. Michelangelo da Merisi (1573-1610), Dawid z głową Goliata,1609-1610, olej na płótnie, Galleria Borghese, Rzym |
5. Rembrandt
|
Inny portret Rembrandta pokazujący uśmiechniętego artystę (Autoportret śmiejącego się Rembrandta, 1669, Wallraf Richartz-Museum, Kolonia click) namalowany został w roku jego śmierci i ten śmiech wydaje się chochlikowatym pożegnaniem ze światem - wiem już wszystko, a wy musicie sami to przeżyć.
6. Courbet
![]() |
| Gustave Courbet (1819 - 1877), Bonjour Monsieur Courbet (albo Dzień dobry, panie Courbet, albo Spotkanie), 1854, olej na płótnie, Musee Fabre, Montpellier; Poczytaj o obrazie tutaj. |
Kto w tej scence narracyjnej (bo przecież nazwanie tej pracy autoportretem jest mocno naciągane) został sportretowany: stojący bokiem do widza Courbet czy dwaj panowie z bardziej frontalną pozą? Nie udało mi się spojrzeć panu Courbetowi w oczy.
Wyczytałam gdzieś zdanie, że Courbet otworzył szeroką przestrzeń dla swoich następców, którzy coraz uważniej będą rozglądać się wokół siebie (był przywódcą realistycznej cyganerii).
Wyjmując słowa z kontekstu, mogę powiedzieć, że w takiej szerokiej przestrzeni umieścił artysta swoje spotkanie z Alfredem Bruyas'em (jego finansowy patron) oraz z jego służącym.
Zwykłe spotkanie na piaszczystej drodze. Ale panowie po lewej ubrani są dość elegancko, porządnie, Courbet natomiast, dziś powiedzielibyśmy, na luzie, w stylu włóczykija (ten kostur w dłoni!). Kto tu więc szczyci się wyższym statusem społecznym? Tytuł (kto kogo wita?) oraz postawa bohaterów (gesty panów po lewej i nonszalancko zadarta bródka po prawej) wskazują, że to artyście należy się hołd. A przecież Courbet to prowincjusz z maleńkiego Ornans.
Malarz uważany za największego z realistycznych mistrzów dał tu wyraz wyrosłemu z romantyzmu przekonaniu, że artysta to ktoś wyjątkowy, jest wieszczem i buntownikiem (sam malarz przystąpił do komunardów i jego pomysłem było obalenie kolumny na placu Vendome zwieńczonej posągiem Napoleona I).
Zastanawiają mnie cienie - panowie stoją w cieniu drzewa, które zdaje się rosnąć od strony widza. Cień Courbeta natomiast musiało wywołać światło padające z lewej strony. Jak to rozumieć?
Reg Grant dodaje do interpretacji :
Courbet, z plecakiem wypełnionym przyborami malarskimi, upozowany jest na Żyda Wiecznego Tułacza, symboliczne uosobienie cierpiącej ludzkości, znane z licznych rycin. Stoi w pełnym słońcu, podczas gdy Bruyas i jego służący znajdują się w cieniu.
Ojej!



Brak komentarzy:
Prześlij komentarz